Skrypt i montaż: FireStorm
Czytał: Arkadiusz "Dark Archon" Kamiński
Amanita Design, studio znane z Botaniculi czy Machinarium, postanowiło wykorzystać doświadczenie w tworzeniu przeuroczych przygodówek i je wynaturzyć. Jak głosi ostrzeżenie na początku, Happy Game is not a happy game. To deliryczna podróż w umysł skrzywdzonego malca, gdzie słodkie króliczki mieszają się z makabrą, a od szaleństwa czy kompletnego załamania nerwowego zdaje się dzielić tylko krok. Uśmiechnięte twarze zachęcają do podejścia bliżej, by okazać się umazanymi krwią abominacjami z mnóstwem odnóży. Głowa szmacianej lalki rozbija się niczym jajko i ukazuje kryjącą się wewnątrz czarną postać, z kościstych dłoni której należy odebrać kolejny klocek układanki. Z kolei pozbawione oczu kolorowe zające za nic mają sobie instynkt samozachowawczy i z radością skaczą prosto pod gilotynę. Chłopiec zdecydowanie nie ma najlżejszego snu.
I o ile trudno jest się przestraszyć, tak ta perwersyjna i pełna groteski mieszanka budzi ciągły niepokój. Kontrast dziecięcej naiwności i koszmaru tworzy niezwykle hipnotyzujące i angażujące widowisko i każe zastanawiać się, co następnie zostanie rzucone w moją stronę. Tym bardziej, że brak dialogów czy miękkie świecówkowe kolory z zacierającymi się kształtami nadają całości oniryczną atmosferę, tylko potęgowaną przez dziwaczną i ponurą, elektroniczną ścieżkę dźwiękową autorstwa freak folkowego duetu DVA. To bardzo unikalna i autorska produkcja, w której widać ogromne zrozumienie wynaturzeń stanowiących podstawę horroru.
Jest też przy tym bardzo przystępna pod względem rozgrywki. Podobnie jak w Chuchel, tutaj również zagadki są głównie umowne, a interfejs niemal nieistniejący. Całość opiera się na bardzo intuicyjnych gestach kursorem, jak ciągnięcie, przesuwanie czy rzucanie. Misia należy rozpruć ciągnąc go za nogę, a pozytywkę uruchomić kręcąc korbką. Miejscami pojawiają się bardziej abstrakcyjne zagadki, ale nie stanowią one większego wyzwania. Pozwala to się w pełni skupić na stronie wizualnej, niemniej szkoda, że nie zdecydowano się skorzystać z okazji i wprowadzić bardziej szalone czy makabryczne interakcje.
Polecam spróbować samemu, tym bardziej że jest to tania i krótka podróż w koszmar.