19 lutego 2022
Blasphemous (PS4)

Tytuł sprawdza się jako solidne połączenie soulsbornów z metroidvanią, ale przede wszystkim zachwyca atmosferą i wykreowanym światem, bazującym na religijnej kulturze południowej Hiszpanii, z której wywodzą się autorzy, oraz obrazach Francisco Goyi czy Jusepe Ribera.

Grzech i odkupienie są tu głównym motywem. Niezbadane są ścieżki Cudu, okrutnego bóstwa, u którego winy swoje i innych starają się odpokutować mieszkańcy Cvstodii. Cierpienie stanowi największą wartość, a biczowanie już dawno przestało wystarczać. Cud wymaga większych ofiar. Jedni ze związanymi rękoma i w pozie więcznego ukłonu wychodzą na niekończąca się pielgrzymkę, inni palą twarz we wrzącym oleju, a resztki chowają za złotymi maskami, jak święta ich zakonu przed nimi. Tylko krew może zmyć winy.

Katolicka ikonografia jest tu zaskakująco spójna i przemyślana. Przedstawiana kryptycznie, podobnie do Soulsów, bazuje na pełnej detalu stronie wizualnej i nielicznych dialogach. Historia bogatych zdobień ołtarzy, kości pielgrzymów czy okrutnie wynaturzonych zakonów fascynuje i stanowi główną siłę produkcji. Podobnie jak makabryczny design wrogów i monumentalnych bossów, zdeformowanych przez surową formę własnej pokuty albo wpływ Cudu.

Mimo że system walki nie jest złożony, starcia z nimi są niezwykle satysfakcjonujące, gdy należy unikać dziesiątek pocisków lub gdy kreatywnie wykorzystują arenę. Walka opiera się na unikach oraz kontrach i jest najeżona platformowymi niebezpieczeństwami, co wymaga nieco wprawy. Paciorki różańca oraz modlitwy, będące odpowiednio boostami i atakami magicznymi, ułatwiają nieco zadanie, ale nie wprowadzają oczekiwanej różnorodności.

Przynajmniej do czasu osiągnięcia New Game+, które też otwiera drogę do części DLC. Podnoszenie zostawianych po śmierci Fragmentów Winy, które pozwalają paskowi many (zwanego tutaj Ferworem) wrócić do normy, staje się dużo istotniejsze, szczególnie po opcjonalnym, dodatkowym zwiększeniu poziomu trudności.

Przemierzanie zapętlających się lokacji wymaga ciągłego żonglowania zdobywanymi zdolnościami, ale szkoda, że ogranicza się do prostych przeszkód. Zwłaszcza że platformowanie ma spory potencjał i ukryte mechaniki. Choć skoki na drabiny mogłyby być nieco bardziej wybaczające.

Polecam spróbować samemu, zwlaszcza że nie jest to długa podróż.

Polecam też zaopatrzyć się w edycję z fenomenalnym artbookiem, w którym autorzy wytłuszczają swoje inspiracje i przedstawiają proces twórczy.

***