

Główny nacisk położono tu na coop. Wrogów jest więcej, są szybsi i rzadziej wymagają odcinania kończyn. To dobry balans dla gry z partnerem, ale staje się męczący podczas gry solo. Irytuje też, że część misji jest dostępna tylko dla grających w parach - to główny tryb gry.
Ciekawym pomysłem jest asymetryczny coop. Carver, drugi bohater, cierpi na halucynacje powodowane Markerem, co prowadzi do nieco różnych wersji wydarzeń dla obu grających. Niestety, implementacja nie jest najlepsza, bo gracz grający Isaaciem,solo i w coopie, nigdy tego nie widzi.
Dziwną decyzją jest zepchnięcie Carvera na boczny tor. W grze solo często w ogóle nie ma go w cut-scenach, a fabularnie stanowi postać trzecioplanową, jako że męczący trójkąt miłosny dostał priorytet. Sensowniej byłoby go lepiej wpasować w historię i dać mu więcej osobowości.
Autorzy niepotrzebnie skupiają się na dramatach bohaterów, zamiast ogólnej historii, ale wciąż fabularnie potrafi dostarczyć kilku interesujących wydarzeń zgodnych z duchem serii, szczególnie w końcówce. Niestety, epilog jest płatnym DLC, co było zmorą tamtego okresu.
Wnętrza statków pozostawiają wiele do życzenia - nie tylko nagminnie recyklingują te same pomieszczenia, ale też zupełnie nie widać zmian technologicznych na przestrzeni setek lat. Za to powierzchnia planety jak i orbitalny cmentarz są różnorodne, stylowe i rozbudzają wyobraźnię.
Dodanie systemu osłon oraz ludzkich przeciwników czy uproszczenie amunicji do tylko jednego rodzaju skutecznie wyprały z gry jakiekolwiek napięcie. System tworzenia własnej broni jest ciekawy w założeniach, ale w praktyce pozbawia ekwipunek charakteru.