

To wiąże się z drugim aspektem hasła. Gdy brakuje rąk do pracy, uchwala się prawo zaganiające do niej dzieci. Gdy kurczą się zapasy, czas na zmiany 24h. Dzieci będą umierać, dorośli tracić kończyny, ale to trzeba było zrobić, miasto musi przetrwać. To sprytnie pokazuje, jak łatwo jest w trudnych okolicznościach przesuwać granicę w stronę totalitaryzmu. Należy balansować niezadowoleniem i nadzieją społeczności, najpierw poprzez spełnianie ich potrzeb, potem przez odwracanie uwagi od problemu, a na końcu przez stosowanie siły. Szkoda, że ścieżki rozwoju, prawo i religia, są w zasadzie identyczne - kończą się wprowadzeniem dyktatury. Miasto przetrwało, to prawda, ale jakim kosztem?
Ta mieszanka sprawia, że scenariusze, znacząco różniące się pod względem celów i wyzwań, potrafią być niesamowicie emocjonujące. Nie spodziewałem się, że w city builderze będę w pełnym napięciu siedzieć na skraju krzesła, z przerażeniem wpatrując się w topniejące zapasy, drgać przy każdym dźwięku sygnalizującym śmierć mieszkańca oraz zaciskać zęby licząc, że uda się przetrwać burzę. Uratowanie ostatniej ostoi ludzkości jest wymagające, dlatego podobne chwile zdarzają się całkiem często, czemu niewątpliwie pomaga fantastyczna smyczkowa muzyka. Szkoda, że wiele emocji tych scenariuszy wynika z ich świeżości, więc wartość replayability jest tu stosunkowo niska.