Grow Home jest idealnym miniaturowym open worldem, który bardzo często przypominał mi nowe Zeldy. Pastelowa i kolorowa grafika, swobodna wspinaczka po każdej powierzchni czy szybowanie na liściu od razu rzucają się w oczy, ale najważniejszym pozostaje poczucie wielkiej przygody.

Celem gry jest kultywowanie Star Plant, aby zdobyć jej nasiona. Czyni się to poprzez podłączanie jej korzeni do lewitujących wysp-baterii. Ma się pełną swobodę ruchu korzeni, dzięki czemu można je też używać do tworzenia własnych przejść i skrótów. Aktywnie tworzy się świat.

To, w połączeniu ze swobodną wspinaczką po każdej powierzchni, sprawiało, że chciałem zajrzeć w każdy zakamarek i mogłem to robić na ogrom sposobów. Szczególnie w późniejszym etapie, gdzie piętrowa struktura wysp i łodyg pozwalała rozbudzić się kreatywności.

Proceduralne animacje zazwyczaj sprawiają się dobrze, choć czasem zdarzy się, że kończyny bohatera kompletnie się zaplączą. Przy chodzeniu czuć pewną bezwładność robota, co czasem sprawia problemy gdy chce się dokładniej manewrować, ale można nad tym panować, a i dodaje mu uroku.

Jestem fanem wspinania się polegającego na kontrolowaniu każdej ręki oddzielnie. Jest to naturalistyczne podejście oraz sprawia, że wspinaczka jest bardziej angażująca. Wiele lat po Grow Home m.in. Jusant świetnie to zaimplementuje, choć bez tak dużej swobody.

Grow Home to kolejne wspomnienie dawnego Ubisoftu, firmy pełnej kreatywności, z Valiant Hearts czy Child of Light na koncie. Gra trwa raptem 3h, ale w każdej minucie podkreśla, że jest dziełem stworzonym przez profesjonalistów pełnych pasji i zrozumienia tajników game designu.