
Oprawa wizualna zachwyca od pierwszych chwil z Jotun: Valhalla Edition na ekranie. Ręcznie rysowana, przypomina swoimi lekko szkicowanymi konturami wczesne animacje. Oprócz okazałych widoków kolejnych z dziewięciu światów, równie imponujące są tytułowe olbrzymy.

Fabularnie przypomina nordycką baśń o utraconej chwale. Thora jest wojowniczką i przywódczynią swego klanu, ale jej marzenia o Valhalli zostają rozbite, gdy ginie na morzu zamiast w walce. Teraz stara się otworzyć przed sobą drzwi do hali Odyna poprzez pokonanie pięciu Jotunów.
Wzorem Shadow of the Colossus, tytani są (niemal) jedynymi wrogami. Autorzy przyłożyli dużo uwagi, by nadać im unikatowy wygląd i zestaw ruchów. Wielcy niczym góra, zachwycają złożonymi i bogatymi animacjami oraz pozwalają poczuć, że ma się do czynienia z istotami mitycznymi.
Szkoda, że walka nie do końca trzyma im kroku. Tytuł nawiązuje do ery prostszych mechanicznie gier, gdzie dwa ataki + unik w pełni wystarczały. Bohaterka może też używać limitowanych zdolności bogów, jak młot Thora czy iluzja Lokiego, ale to wciąż za mało, by dodać walce głębi.
Na uwagę zasługuje eksploracja, gdzie sprytnym level designem potrafiono stworzyć iluzję rozległych terenów mimo niewielkich lokacji. W tle pojawia się narracja Thory, gdzie w języku islandzkim opowiada o swojej historii, jak i wyjaśnia mniej i bardziej znane nordyckie mity.