20 czerwca 2021
Quantum Break (PC)

Swego rodzaju świadectwo wczesnego podejścia Microsoftu do ósmej generacji (nacisk na multimedialność konsoli) oraz eksperyment na co najmniej dwóch frontach. Z jednego wraca na tarczy.

Remedy romansowało z różnymi formami narracji już w swoich poprzednich grach, jak panele komiksowe w Maksie Paynie czy serialowa struktura w Alanie Wake'u, ale dopiero tutaj poszło o krok dalej i zaczęło wykorzystywać narrację transmedialną. Quantum Break opowiadany jest z dwóch perspektyw - protagonisty Jacka Joyce oraz organizacji Monarch, na której czele stoi Paul Serene. Między kolejnymi rozdziałami gry znaleźć można odcinki serialu, który oferują wejrzenie w drugą stronę konfliktu oraz pozwala podejmować binarne decyzje. Nie zmieniają one kierunku historii, ale mają znaczący wpływ na postrzeganie pana Serene'a i ocenę jego działań. To ciekawy pomysł sam w sobie, ale nie udaje mu się w pełni wykorzystać potencjału.

Zupełnie niepotrzebne wydają się losy trzecioplanowych postaci, które nie przyciągają osobowością i pełnią głównie funkcję wypełniacza. Istnieje też wyraźna różnica w skali - o ile gra przedstawia imponujące wizualnie wydarzenia, serial, mimo solidnego production value, nie ma odpowiedniego budżetu aby jej dorównać. Rzuca się to w oczy szczególnie podczas rozczarowującej ucieczki samochodem. Taki format pozwala znacznie lepiej uchwycić grę aktorską, gdzie należy wyróżnić występy Lance'a Reddicka i Aidana Gillena, ale patrząc na świetne modele postaci trudno nie odnieść wrażenia, że klasyczne cutsceny nie straciłyby na tym aż tak wiele. Jednocześnie ich użycie pozwoliłyby na większą swobodę w przedstawieniu akcji oraz jej skali.

Bo wizualnie Quantum Break imponuje nawet dziś. Eksperyment wyposażenia niezależnego studia pochodzącego z demosceny w budżet blockbustera jak najbardziej wydał dorodne owoce. Szczegółowe modele postaci czy bogactwo otoczenia utrzymują wysoki poziom ustanowiony przez branże, ale to fetyszyzacja zniszczenia robi największe wrażenie. Pociąg wbijający się w budynek czy kolizja statku z mostem to imponujący festiwal gnącego się metalu. Cudowne wyczucie stylu Remedy tylko potęguje zachwyt nad wizualnym splendorem. Wszelkie moce Jacka dosłownie zaginają czasoprzestrzeń sprawiając, że wszystko wokół faluje. Jednocześnie mają one postać swego rodzaju szklanych glitchy, jakby rzeczywistość miała płynną formę. Jednak to głównie sekcje z zatrzymanym czasem, gdzie przez zimny błękit nocy przebija się żółć smug po pociskach oraz czerwień neonów zastygłych w bezruchu, są godne podziwu. Wizualia to mocna strona firmy, a QB może bez wątpienia stać w szeregach najładniejszych gier ósmej generacji.

Kolejnym atutem jest scenariusz. To pierwsza pozycja od Remedy, gdzie Sam Lake nie jest głównym scenarzystą (objął rolę reżysera), co poniekąd odbija się na jakości dialogów. Brakuje im barwnych porównań czy pomysłowości w ripostach. Niemniej, sama historia nadal imponuje przywiązaniem do szczegółów i włożoną pracą. Podróże w czasie to droga pełna pułapek logicznych i nieścisłości, gdzie bardzo łatwo się potknąć i zawalić cały koncept. Tu czerpano wyraźne inspiracje z filmu Primer, jednego z najlepszych przykładów tego rodzaju fabuły, przykładając dużą wagę do przestrzegania zasady samospójności Nowikowa. Jednocześnie autorzy tłumaczą dużo więcej niż ten obraz, dzięki czemu śledzenie wielu równoległych linii fabularnych jest względnie łatwe i nie ma się wrażenie, że scenarzyści poszli na skróty.

Tego samego nie można powiedzieć o strzelaninach. Celem było pozwolenie czuć się jak superbohater, co się udało. Jack może szybciej się poruszać, tworzyć bańki ze spowolnionym czasem czy nawet kumulować pociski i wyzwalać je w kierunku przeciwnika, a wszystko to we wcześniej wspomnianej cudownej oprawie. Szczególnie robi wrażenie, gdy powaleni przeciwnicy nagle zastygają w pozie upadku. Jednocześnie stanie za osłoną nie jest tu najlepszą taktyką, dlatego tytuł wymaga ciągłego poruszania się i częstego korzystania ze zdolności. Niestety, brakuje tu ich kreatywnego wykorzystania, zarówno w kwestii zagadek, mocy jak i przeciwników. To satysfakcjonujący, ale dosyć standardowy i operujący na znanych schematach, shooter. Przeciwnicy nie są na tyle różnorodni, aby wymuszać improwizowanie, a specjalne umiejętności to klasyczny zestaw znany z tego typu gier. Gra się w to bardzo przyzwoicie, ale po Remedy spodziewałbym się więcej.

Quantum Break nie okazał się być "ultimate Remedy game". Studio zdecydowanie radzi sobie najlepiej, gdy podejmuje wiele kreatywnie ryzykownych decyzji. Mimo że tutaj imponuje strona graficzna i fabularna, tak trudno nie odnieść wrażenia, że, prawdopodobnie ze względu na ogromny budżet, postawiono na sprawdzoną formułę. Niemniej, to nadal wyraźnie gra z DNA Remedy, przez co nadal jest co najmniej ciekawa.

***