8 lutego 2020
The Darkness II (PC)

Ograłem Darkness II. Zamiast Starbreeze, tym razem za markę wzięło się Digital Extremes i postawiło znacznie bardziej na akcję. Po jedynce narzekałem na niedosyt związany z samym wykorzystaniem mocy Ciemności, gdzie gra była dosyć zachowawcza i jedynie pokazywała skrawki kryjącego się tam potencjału. Tu uwolniono mackowate zdolności z okowów akcji kontekstowych, pozwalając na szybszą i płynniejszą jatkę oraz przesuwając nacisk z planowania na ciągłą improwizację. Do czego też tytuł bardzo zachęca poprzez system punktów, będących walutą przy ulepszeniach, które dużo łatwiej zdobywa się za różnorodne wykorzystanie dostępnych narzędzi. Jackie Estacado wciąż ma całkiem obszerny arsenał broni, choć nie może dźwigać ze sobą zbyt wiele amunicji, co zmusza do ciągłego ruchu i większej interakcji z otoczeniem. Biegając między przeciwnikami bardzo łatwo poczuć się niczym nieustępliwa maszyna zniszczenia – seria z dwóch UZI; przybicie wroga do ściany celnym rzutem metalowym prętem; dekapitacja następnego w brutalnym wykończeniu, a w międzyczasie ciągłe pożeranie serc w celu regeneracji zdrowia czy wyrywanie drzwi samochodu, aby użyć ich jako tarczy. Rozgrywka jest bardzo satysfakcjonująca i krwawa, choć wciąż wyraźnie czuć, że dałoby się zrobić więcej z tym pomysłem. Widać to choćby po Darklingach, których nie da się już przyzywać, a zamiast tego jeden z nich cały czas pałęta się pod nogami i czasami gra rolę pocisku.

Zmiany dotknęły też całego tonu tytułu. Pierwsza część była dużo mroczniejsza i poważniejsza, przedstawiając Ciemność jako anomalię w dużej mierze rzeczywistym świecie. Macki budziły strach, dlatego należało je czasami ukrywać, np. przy wykonywaniu zadań pobocznych. Tym razem rozgrywka jest bardziej liniowa, a świat w pełni korzysta z komiksowych korzeni marki. Otwarcie rozmawia się o całej absurdalnej okultystycznej mitologii, z tajemniczymi bractwami, niebezpiecznymi artefaktami i mieszaniem we wszystko biblijnych przypowieści. Większość tych informacji przekazuje fenomenalnie zagrany przez Davida Hoffmana Johnny Powell, będący paranoidalnym specem od demonów. Jak zawsze, muszą też pochwalić Mike'a Pattona, jako tytułową Darkness, którego przerażające i mocno przedłużane krzyki wciąż się świetnie sprawdzają, choć ma zdecydowanie mniej okazji by je pokazać (próbka [1])).

Całkiem nieźle postarzała się też lekko stylizowana na komiks oprawa graficzna.

Polecam, bardzo solidny shooter ze średniej półki. Mówiłem to już wiele razy, ale bardzo żałuję, że w tej generacji mocno ograniczono produkcje gier AA. Przykłady pokroju Darkness II czy choćby Singularity są dowodem, że medium jednak trochę przez to straciło. Zwłaszcza, że w zamian dostaliśmy głównie live serwisy.

ŹRÓDŁA

^ [1]Voice of The Darkness - Mike Patton

***