

Oswabadzanie kolejnych dzielnic miasta zakochanych skutkuje nie tylko obniżoną aktywności wroga, ale też powrotem pełnej palety kolorów. Działa to na niekorzyść gry, obnażając mocno jej wiek oraz jej współczesną modę na nadużywanie bloomu i brązów. Dłuższa rozgrywka sprawia, że tytuł wygląda coraz gorzej. Wielka szkoda, że autorzy nie zdecydowali się na odważny krok uczynienia produkcji w całości monochromatycznej.
Zwłaszcza, że pod względem rozgrywki jest to jedynie amalgamat popularnych w tamtym czasie pomysłów. Przyjemny i niewymagający, ale nie mający wiele więcej do zaoferowania. Strukturę zaczerpnięto z GTA, z dojazdami na misję, rozmowami między oraz szeregiem aktywności pobocznych. Większość z nich polega na tytułowym sabotażu, choć w dosyć wąskim znaczeniu - podkładaniu bomb pod różnorakie nazistowskie instalacje. Możliwe jest przebieranie się w mundury wroga i przemykanie niezauważonym, ale gra wyraźnie nie jest pod to projektowana. Często ciche podejście jest niemal niemożliwe przez trasy patrolowe strażników, a spalenie przykrywki skutkuje natychmiastową wymianą ognia. Lepiej wypada wspinaczka rodem z Assassin's Creed, choć tutejsze dachy nie oferują aż takiej swobody poruszania się, a Devlinowi w osiągnięciu kondycji Ezio zdecydowanie przeszkadza nadużywanie whisky. Stanowią za to sensowny punkt widokowy oraz stanowisko snajperskie, co przydaje się zwłaszcza do przyjemnego czyszczenia twierdz.
Równie przyjemne jest słuchanie przekomarzań Seana Devlina. W ogólności The Saboteur to przeciętna historia z absurdalnym zalążkiem i nie mam tu na myśli pomysłu przekształcenia kierowcy rajdowego w szpiega Jej Królewskiej Mości. Akurat ta część ma źródło w faktycznej postaci Grovera-Villiamsa. Niemniej, sam Sean, mimo bycia nieokrzesanym bucem, potrafi też celnie odpowiedzieć na komentarz swej lubej czy towarzyszących mu maquis.
Szkoda, że rozgrywka nie pozostała równie ponadczasowa co oprawa audiowizualna. To sensowny, ale nie wyróżniający się niczym kieszonkowy open world, który najlepiej prezentuje się w pierwszych godzinach.
Na uwagę zasługuje również świetnie się prezentująca oraz bardzo stylowa oprawa materiałów promocyjnych i menu, która widoczna też jest na okładce.
